Batman powraca jak zły sen, więc poniżej recenzja, którą napisałem kiedyś dla siebie. Ot, z wewnętrznej potrzeby. Nie wrzucałem na forum, bo żal mi było forumowych posiadaczy Batmana. Skoro problem został przepracowany, już można:
Dodano po 48 sekundach:
Talisman: Batman to pozycja wybitnie amatorska. Nieciekawa i jednocześnie niedopracowana. Trudno uwierzyć, że jest profesjonalnym wydawnictwem o międzynarodowym zasięgu.
Niedopracowanie przejawia się w niekompletnej instrukcji, w nieprecyzyjnych wskazaniach kart, pozwalających na przeróżne interpretacje, w zupełnym braku zbieżności między estetyką kart i planszą. Amatorszczyzna przejawia się także – a może przede wszystkim – w braku korelacji między tytułem gry a jej treścią. Tytułowy Batman jest od początku do końca rozgrywki sierotą do popychania, o której gracze szybko zapominają. Wynika to z mechaniki gry.
Twórcy kart nie koordynowali swoich działań z twórcami planszy. W efekcie obszary planszy w środkowej części są zbyt małe, by pomieścić losowane karty. Aby rozwiązać ten problem autorzy gry zdecydowali się na absurdalne rozwiązanie stworzenia dedykowanych par żetonów, gdzie jednym żetonem oznacza się obszar, a drugim wylosowaną tam kartę, zaś samą kartę należy umieścić gdziekolwiek poza planszą.
Instrukcja gry pomija istotne dla rozrywki elementy. Trzy przykłady pierwsze z brzegu: instrukcja nie określa jak postępować z kartami o numerze spotkania 1 tzw. Wydarzeniami. Czy pozostawiać je na planszy, czy odrzucać na stos kart odrzutowych? Tej informacji nie zawierają również same karty. Gracze mający doświadczenie w grach z serii Talisman wnoszą tę wiedzę aportem, natomiast gracze bez tego doświadczenia, przyciągnięci tytułem, albo pozostawiają takie karty na planszy, albo w najlepszym razie popadają konfuzję. Doświadczyłem tego osobiście, bo w rozgrywce, w której uczestniczyłem, brali udział tacy nowicjusze.
Instrukcja nie wyjaśnia czemu służą numery w prawym dolnym rogu karty. Przyznajmy, że jest to strategiczna wiedza, niezbędna podczas gry.
Z opisu ruchu głównego bohatera gry, Batmana, nie wynika jednoznacznie konsekwencja dla aktywnego gracza (który porusza Batmanem). Można dowolnie interpretować, czy po takim ruchu aktywny gracz kontynuuje swoją turę i spotyka obszar, na którym zakończył ruch, czy może ruch Batmanem przerywa i kończy turę gracza? To absurdalne, że tak istotne kwestie muszą być ustalane samodzielnie w trakcie gry.
Zaniedbań w instrukcji jest wiele. Natomiast znalazło się w niej miejsce na zapis, że gracze obeznani z Talismanem mogą pominąć część instrukcji. Zapis zdradza do kogo autorzy kierują swój produkt i czemu niektóre reguły zostały całkowicie pominięte w instrukcji i treści kart. Takie założenie de facto uniemożliwia rozgrywkę nowym graczom. Jednak doświadczeni gracze również nie mogą czuć się bezpiecznie. Bowiem opisy obszarów narożnych na planszy sugerują dowolność w odwiedzaniu występujących tam podmiotów. Obligatoryjny jest wyłącznie rzut kością. Czy to celowe odstępstwo od standardowej mechaniki, czy kolejny błąd redaktorów? Można tylko zgadywać. Instrukcja tej kwestii nie precyzuje.
Karty odznaczają się komiksową kreską, podczas gdy oprawa graficzna planszy próbuje oddać klimat szpitala dla obłąkanych w sposób w miarę naturalistyczny, wręcz fotograficzny. Aby kolorowe karty wyraźnie się odcinały od planszy, sama plansza jest bura i jednorodna. Założenie autorów jest prawidłowe, problem leży w wykonaniu. Niespójność szaty graficznej kart i planszy jest uderzająca. Ponadto autorzy tak dalece wzięli sobie do serca jednorodność planszy, że cała zlewa się w brzydką szaroburą przestrzeń. Zabrakło na niej szczegółów niezbędnych do orientacji w terenie, ułatwiających zapamiętanie z biegiem gry lokalizacji obszarów o określonych funkcjach.
Karty sprawiają wrażenie odkrywanych z biegiem gry kolejnych stron komiksu. Jednorodność palety barw powoduje, że wraz z rosnącą ilością kart na planszy, narasta także poczucie monotonii. Nie bez znaczenia jest fakt, że kart ciekawych i oryginalnych jest w puli kart zaledwie kilka. Większość ma opisy skopiowane z oryginalnej Talisman: Magia i Miecz, gdzie prostota sprawdza się ze względu na magiczną konwencję. W konwencji Talisman: Batman krótkie sztampowe opisy przypisane dynamicznym i rozpoznawalnym przedmiotom i postaciom z komiksowego uniwersum brzmią anachronicznie i monotonnie. Część kart ma opisy nielogiczne, powodujące, że w rozgrywkę wkrada się chaos.
Karta jednego z eliksirów pozwala przy minimalnym ryzyku szybko zdobyć punkty Sprytu do maksymalnej wartości. Ani instrukcja, ani karta nie definiują słowa „zażywać”. Słusznie więc postąpi gracz. który będzie rzucał nieprzerwanie kością do momentu, aż osiągnie maksymalną wartość punktów sprytu. Nawiasem mówiąc „maksymalna wartość punktów” również nie jest zdefiniowana (ani w instrukcji, ani w kartach) – można się jej domyślać ze wskaźników przy karcie Poszukiwacza, gdzie liczba 12 jest wartością najwyższą.
Talisman: Batman jest grą zrobioną byle jak. Pozycją pozbawioną fabuły, nie odznaczającą się nawet zalążkiem ciekawego pomysłu.
29 października 2021